Recenzja DVD Shriek Show.
Strzeżcie się motocyklisty, który zwie się Rambo. I raczej nie ma żadnego związku z postacią komandosa wykreowaną przez Sylvestra Stallone. "Syndicate Sadists" wyreżyserował Umberto Lenzi, włoski spec od odrażającego kina kanibalistycznego ("Eaten Alive", "Cannibal Ferox: Make Them Die Slowly"). Wielu kinomanów pewnie kojarzy filmy Lenziego z dużą dawką okrucieństwa i gore. I rzeczywiście, ale należy pamiętać, iż Lenzi specjalizował się także w filmach giallo ("Seven Bloodstained Orchids" z 1971 roku) czy w polizioteschi (włoskie thrillery kryminalne), przykładowo brutalny "Almost Human" Lenziego z Tomasem Milianem w roli szwarccharakteru.
W "Syndicate Sadists" urodzony na Kubie Milian wciela się w prawdziwego brodatego twardziela. Rambo postanawia odwiedzić swojego przyjaciela, który bada działalność lokalnych mafijnych grup. Kiedy jego kumpel ginie zabity przez gangsterów Rambo bierze sprawy w swoje ręce, czym dolewa oliwy do ognia w rywalizacji dwóch grup przestępczych. Jednej z nich przewodzi Paterno (Joseph Cotton), drugiej Conti (Luciano Catenacci). Porwany zostaje dla okupu mały chłopiec, a to jeszcze bardziej zaognia konflikt między gangami. Co gorsza dziewczyna Rambo (Femi Benussi) zostaje pobita na śmierć. Wtedy Rambo wkracza na szlak krwawej zemsty i zaczyna po kolei eliminować gangsterów. Mściciel nie pobłaża.
Lenzi nie byłby sobą, gdyby nie nasycił "Syndicate Sadists" sporą dozą brutalności, choć i tak filmowi niniejszemu daleko do sadyzmu "Almost Human" (1974). Zwraca na siebie uwagę Milian w pozytywnej roli twardziela o gołębim sercu. Kiedy trzeba to potrafi przywalić w mordę bądź zabić (genialna scena bójki przy stole bilardowym), ale wobec dzieci i kobiet jest szlachetny i grzeczny. Ryzykuje życie dla porwanego chłopca. Poza tym wyskakuje motocyklem z płonącej przyczepy ciężarówki i dobrodusznie strzela przyjacielowi w kamizelkę kuloodporną. Lenzi w wywiadzie mówi, iż główną filmową inspiracją dla "Syndicate Sadists" był słynny western Sergio Leone "Za garść dolarów" (1964). W porównaniu do innych polizioteschi w reżyserii Lenziego ("Rome Armed to the Teeth", "Violent Naples" czy "Almost Human") "Syndicate Sadists" wypada nieco słabiej, ale to i tak porządny kawałek Euro-kryminału.
http://dtbbth.blogspot.com/2014/03/syndicate-sadists-il-giustiziere-sfida.html
Jak miło czytać, że ktoś jeszcze ogląda te włoskie produkcje. Mam ten film od dłuższego czasu na oku i szczerze bardzo mnie zachęciłeś do obejrzenia. Uwielbiam Miliana i jego kreacje!! Pozdrawiam kolego khanate!
Ja z kolei będę musiał sobie obejrzeć zrecenzowany przez ciebie "Poliziotti Violenti" (1975) Michele Massimo Tarantini z Henry Silvą. Kumpel mi wczoraj zachwalał ten film pod niebiosa. Zresztą każdy włoski film z Henry Silvą, Maurizio Merlim czy Tomasem Milianem to gwarancja doskonałego kina.
Twój kumpel ma całkowitą rację - ten film to kawał dobrego polizioteschi i warto go zobaczyć. Tarantini pokazał klasę plus Silva i Sabato w rolach głównych. Jeśli chodzi o Merliego, to moje ulubione filmy tworzył z Stelvio Massim i są to obrazy wyśmienite, choć może nie tak popularne wśród fanów jak filmy Lenziego, Martino czy Di Leo.